Pomimo niezbyt sprzyjającej aury dającej o sobie znać m.in. stukającymi w moje okna gałązkami pobliskich drzew, cieszę się dziś wyjątkowo pozytywnym nastawieniem :) mam po temu dwa, być może błahe, ale jednak widoczne powody. Po pierwsze, nareszcie zaczynamy posuwać się do przodu z remontem! Co prawda pomalowany został dopiero sufit w pierwszym z wielu wołających o odnowę pomieszczeń (a zatem jeszcze huk roboty przed nami...), niemniej jednak jest to tak miły widok, że chodzę dziś z szerokim uśmiechem na ustach. W tygodniu bardzo ciężko jest nam znaleźć czas na prace remontowe, a przebywając nieustannie w towarzystwie szeleszczących folii,walających się wszędzie narzędzi malarskich oraz pyłu i kurzu człowiek zaczyna się zastanawiać, czy kiedykolwiek jeszcze się z tego wygrzebie! Dziś, w postaci "nowego" sufitu, wstąpiła we mnie ponownie nadzieja i chęć do zmian, z czego ogromnie się cieszę :)
Drugi powód mojej radości to bransoleta w wyjątkowo soczystych barwach, którą mimo nawału zajęć udało mi się ukończyć. Oto i ona:
Jest to połączenie sutaszu oraz koralików wszelkiej maści i w wielu energetycznych barwach, tradycyjnie podszyte filcem dla większego komfortu noszenia. Daleko mi wprawdzie do samouwielbienia, ale patrząc na nią dostaję niesamowity zastrzyk energii i pozytywnego nastawienia, stąd też owa nazwa - "barwy szczęścia", bo czy można być obojętnym na takie połączenie odcieni przywołujących na myśl piękny, słoneczny dzień? Ja nie potrafię :)