sobota, 10 maja 2014

Barwy szczęścia

Pomimo niezbyt sprzyjającej aury dającej o sobie znać m.in. stukającymi w moje okna gałązkami pobliskich drzew, cieszę się dziś wyjątkowo pozytywnym nastawieniem :) mam po temu dwa, być może błahe, ale jednak widoczne powody. Po pierwsze, nareszcie zaczynamy posuwać się do przodu z remontem! Co prawda pomalowany został dopiero sufit w pierwszym z wielu wołających o odnowę pomieszczeń (a zatem jeszcze huk roboty przed nami...), niemniej jednak jest to tak miły widok, że chodzę dziś z szerokim uśmiechem na ustach. W tygodniu bardzo ciężko jest nam znaleźć czas na prace remontowe, a przebywając nieustannie w towarzystwie szeleszczących folii,walających się wszędzie narzędzi malarskich oraz pyłu i kurzu człowiek zaczyna się zastanawiać, czy kiedykolwiek jeszcze się z tego wygrzebie! Dziś, w postaci "nowego" sufitu, wstąpiła we mnie ponownie nadzieja i chęć do zmian, z czego ogromnie się cieszę :) 
Drugi powód mojej radości to bransoleta w wyjątkowo soczystych barwach, którą mimo nawału zajęć udało mi się ukończyć. Oto i ona: 



Jest to połączenie sutaszu oraz koralików wszelkiej maści i w wielu energetycznych barwach, tradycyjnie podszyte filcem dla większego komfortu noszenia. Daleko mi wprawdzie do samouwielbienia, ale patrząc na nią dostaję niesamowity zastrzyk energii i pozytywnego nastawienia, stąd też owa nazwa - "barwy szczęścia", bo czy można być obojętnym na takie połączenie odcieni przywołujących na myśl piękny, słoneczny dzień? Ja nie potrafię :) 

sobota, 3 maja 2014

Remont i torba - zębatka

Czy ktoś ostatnimi czasy namawiał Was na malowanie całego domu? Jeśli tak, to uwaga: nie dajcie się i pod żadnym pozorem nie gódźcie! Ja zrobiłam ten błąd, i teraz ponoszę tego konsekwencje...
Oczywiście żartuję, sama wiedziałam, że należy to w najbliższym czasie zrobić, ale nie sądziłam, że będzie to aż takie przedsięwzięcie! Musimy uwinąć się z tym szybko, a do samego malowania jeszcze bardzo długa droga. Gdyby tylko człowiek mógł wziąć miesiąc urlopu - wtedy nie byłoby żadnego problemu, ale wiadomo, tak się nie da. Czasu na wszystko jak na lekarstwo, nie wiadomo nawet w co włożyć ręce. Praca, warsztaty, zamówienia, a po powrocie do domu pył, drabiny i wszechobecna folia - można zgłupieć od tego wszystkiego, oj można! Mam nadzieję, że uda nam się jakoś ten kramik ogarnąć, bo nie mam przez to zbyt wiele czasu na własne projekty a jestem chora, kiedy nie mogę przenosić swoich pomysłów w świat rzeczywisty. Na szczęście, mino nawału zajęć, udaje mi się od czasu do czasu przy czymś podłubać i efektem takiej właśnie dłubaniny jest poniższa torba :)


Nazwałam ją torbą - zębatką, bo zawieszka przypomina mi zębatki jakiejś skomplikowanej maszynerii. Jak widać, torba powstała z szarego, usztywnianego filcu na którym umieściłam kawałki eko-skórki w kolorach czerni i czerwieni, dodałam również widoczne przeszycia. Jest to spora torba, bez problemu pomieści wszystko, co zechce się do niej zapakować a uszy są tak dopasowane, że można ją nosić zarówno w ręku, jak i na ramieniu. 




Torba zapinana jest na suwak, stanowi więc bezpieczną przechowalnię naszych cennych drobiazgów. 

Wracam do mojego małego kataklizmu.. trzymajcie proszę kciuki za rychły koniec akcji "odświeżanie"! :)