poniedziałek, 24 lutego 2014

Czarny charakter

Zauważyłam, że rzadko kiedy moim dłoniom zdarza się stworzyć coś w wersji monokolorystycznej. Zazwyczaj efektem mojej pracy są rzeczy wielobarwne, wręcz tryskające kolorem bo cenię sobie energię płynącą z żywych barw. Nieważne, czy mówimy o zestawie biżuterii czy obrazie do powieszenia na ścianę - lubię, kiedy się dzieje i kropka. Każdy z nas jednak wie, że reguły sa po to, by czasem je łamać i wyjątki od tychże reguł  nie są nam obce.
Dziś mam dla Was taki właśnie wyjątek. Komplet biżuterii złożony z wisiora, bransolety oraz kolczyków zdecydowanie w wersji mono. Ba, nie dość, że mono to jeszcze upatrzyłam sobie ten komplet w czarnym kolorze! Bo jak odstęptswo od reguły to już szaleństwo na całego ;) Możecie powiedzieć, że biżuteria powinna być w bardziej zdecydowanych kolorach, że powinno być więcej błyskotek, powinna być kontrastowa itp.itd. (niepotrzebne skreślić). Ja też na co dzień trzymam się tych zasad, ale nie skreślajmy czerni w takim wydaniu już na starcie. Komplet stworzyłam przy pomocy koralików i kryształków wszelkiej maści, które pięknie odbijają światło i nie są ani trochę ponure. Podklejony filcem wisior zawiesiłam na czarnym łańcuszku, bransoleta zaś zamiast zapięcia ma gumkę, dzięki której dopasuje się do większości nadgarstków. 







Pamiętajcie, że czerń nigdy ne wyjdzie z mody, a niektóre stylizacje aż się proszę o mocniejszy, kontrastujący z nimi akcent :) 

poniedziałek, 17 lutego 2014

Kocie sprawy

Mamy dziś bardzo ważny dla wszystkich kociarzy dzień, a mianowicie Światowy Dzień Kota! Piękna idea, bo wydaje mi się, że koty są często zwierzętami niedocenianymi. Istnieje o nich tyle stereotypów, że słysząc je odruchowo łapę się za głowę i boleję nad ludzką ignorancją. Koty, z którymi całe życie mam do czynienia to całkowite przeciwieństwo tego, co się o nich błędnie sądzi. Jestem zagorzałą wielbicielką kotów i wiem, że wśród Was znajduje się wielu kociarzy dlatego też, korzystając ze sposobności zarówno ja, jak i moje kochane chłopaki mamy dla Waszych futrzaków życzenia!
Życzymy kochanym, mruczącym przyjaciołom:

nie 9, a 99 kocich żyć, 
brzusiów pełnych pyszności
zwinności na wysokości,
chwytnych pazurków,
czułości i miziania na okrągło,
niezliczonych godzin zabawy 
oraz tyle samo godzin zasłużonego odpoczynku ;)

Życzę ja oraz: 


Bachus, mój umiłowany synuś
oraz


Carbon, pierwszy póki co wnuś!

Dbajcie o swoich milusińskich, nie tylko w dni takie jak ten! :)

piątek, 14 lutego 2014

Niebanalny duet idealny

Dałam Wam już nie raz odczuć, że cenię biżuterię nietuzinkową i oryginalną. Zresztą, zasada oryginalności i niepowtarzalności nie ogranicza się u mnie jedynie do wyboru błyskotek na szyję. Mogę śmiało stwierdzić, że mam dużo większe uznanie dla niepowtarzalnych egzemplarzy niż dla produktów powielanych w milionach egzemplarzy, a tyczy się to zarówno ubioru, jak i elementów wystroju, mebli czy też masy innych rzeczy, które codziennie mnie otaczają, a które wybrałam świadomie. Dla mnie przedmiot, mebel czy ciuch muszą coś w sobie mieć, coś głębszego, tzw. "duszę". SPOKOJNIE. Nie oznacza to oczywiście, że na co dzień wyglądam jak z innej planety a mój dom przypomina deski teatru z najbardziej widowiskową scenografią :) wiadomo, że nie można być oryginalnym na siłę i z najmniejszego bibelotu czy skarpetki robić arcydzieła - mam w swojej szafie ubrania z sieciówek, a na sałatkę miski z IKEA. Często jednak zdarza mi się kupione już rzeczy zmieniać, upiększać i dodawać tu i ówdzie małe co nie co, żeby potem móc z zadowoleniem stwierdzić, że połowa ulicy nie wygląda jak ja a stolik do kawy u koleżanki nigdy nie będzie jak mój. Lubię połączenia niebanalne, które niektórym mogą wydawać się dziwne i zestawione na siłę. Dziś coś z cyklu takich połączeń. Wprawdzie perły i sutasz to niby nic dziwnego, ale dziś pokażę je w odmiennych niż zazwyczaj proporcjach - dużo więcej pereł, dużo mniej sutaszu.
Komplet składa się z naszyjnika, broszki oraz bransolety. O ile broszka to typowy przykład biżuterii wykonanej techniką haftu sutasz, o tyle naszyjnik i bransoleta takie typowe już nie są. Pierwsze skrzypce grają w nich zdecydowanie perły, sutasz schodzi na nieco dalszy plan. W pracy nad tym kompletem wykorzystałam perełki słodkowodne oraz sznureczki w odcieniach bieli i złota. 


Broszka


Element sutaszu w naszyjniku


Bransoleta pod lupą 


Broszka i naszyjnik w duecie


Co myślicie o takim połączeniu? Zyskało Waszą sympatię czy wolicie tradycyjne egzemplarze z przewagą sutaszu? Osobiście dodam, że jest to chyba mój ulubiony komplet!

Życzę Wam wszystkim i każdemu z osobna dużo miłości i wsparcia na co dzień! Powinny towarzyszyć nam one stale, nie tylko w Walentynki :)

środa, 5 lutego 2014

Tęsknota za latem

Nie wiem jak u Was, ale u mnie za oknem świeciło dziś piękne słoneczko. Tylko co z tego, skoro wciąż przegrywa ono walkę z lodem i chłodem? Mamy wprawdzie niewielkie ocieplenie, ale tak czy siak człowiek nie wyjdzie z domu inaczej niż ukryty pod kilkoma zwojami różnych materiałów. Mam tak co roku.. dopóki trwa jesień, jest deszczowo i ponuro, marzę o białej zimie ze śniegiem skrzącym się w promieniach słońca. Kiedy jednak moje marzenia w końcu się spełnią, cieszę się tym góra kilka dni a następnie zaczynam odliczać dni do momentu, kiedy zrzucę z siebie wszystkie te warstwy ochronne! I oto dopadła mnie znowu...tęsknota za latem :( wiem jednak, że wiosny, a tym bardziej lata, nie sprowadzę do nas swoimi żalami, dlatego też muszę ratować się inaczej. Jednym ze sposobów na podarowanie sobie i innym namiastki letniej pogody jest wplatanie elementów kwiatowych w moje twory. Poniżej mam dla Was kilka projektów, dzięki którym mogę teraz choć na chwilkę przenieść się myślami tam, gdzie jest ciepło, słonecznie i roi się od kwiatów.
Każda z torebek wykonana została z czarnego filcu, do którego dołączyły trójwymiarowe kwiaty wykonane techniką filcowania na mokro. Dodatkowo, kopertówki zostały wykończone białą lamówką.








Oto mój sposób na odrobinę lata wtedy, kiedy nie ma na nie widoków za oknem. A jak Wy radzicie sobie z brakiem słońca i zieleni za oknem? 

niedziela, 2 lutego 2014

A na początku było..

Przeglądałam ostatnio swojego bloga i uderzyło mnie to, że brakuje w nim techniki od której niejako zaczęła się moja przygoda z rękodziełem. Oczywiście w swoim życiu zawsze coś malowałam albo ozdabiałam, czy to obrazy i witraże czy też zastawę stołową. To nie tak, że dałam się ponieść wyobraźni dopiero teraz, niemniej jednak muszę przyznać, że w pełni oddałam się swoim pasjom dość późno. Wcześniej zawsze coś innego było na pierwszym miejscu, zarówno opieka nad córką jak i nawał domowych obowiązków. Kiedy jednak córcia poszła na studia i wyfrunęła z przysłowiowego gniazdka, co nie ukrywam było dla mnie bardzo ciężkim przeżyciem, zyskałam więcej czasu dla siebie i postanowiłam spożytkować go najlepiej, jak potrafię. Córka mieszka poza domem (ba, nawet w innym mieście) już ładnych parę lat i żeby nie dzwonić do niej co 5 minut muszę zająć czymś głowę i ręce :)
Kiedy kilka lat temu pełna energii wchodziłam z impetem w świat rękodzieła techniką, która przykuła moją uwagę była technika decoupage. Po pierwszych lepiej lub gorzej udanych projektach zachłysnęłam się tą techniką na tyle, żeby ozdabiać nią większość bibelotów w domu :P wszędzie walały się ozdobne serwetki, które zresztą w dalszym ciągu wykorzystuję na zajęciach z dziećmi czy dorosłymi. Tworząc prywatnie odeszłam już od decoupage'u na rzecz filcu, sutaszu, koralików i kryształków ale zawsze to miło wrócić do czegoś, co dało mi siłę napędową do rozwoju własnych umiejętności i pasji. Dlatego też, aby było inaczej niż dotychczas chciałam pokazać Wam parę rzeczy, głównie szkatułek, które swego czasu zrobiłam. Większości przedmiotów, które ozdabiałam tą techniką już nie posiadam ale kilka, które jakoś się uchowały doczekały się w końcu zdjęć. Poniżej moja twórczość z początków :) 






Na wszystkich powyższych zdjęciach znajdują się szkatułki na mniejsze lub większe drobiazgi, poniżej zaś troszkę ozdobionych przeze mnie naczyń.



To drugie życie pewnego stolika. 


A tu już herbaciarka, jedna z niewielu rzeczy które są u mnie w użytku do dziś. 



A tu niespodzianka! Ktoś nie mógł się doczekać zdjęcia :) to mój "wnuś", kocurek córki w odwiedzinach u mojego łobuziaka. 

  
A poniżej, żebyście nie musieli wierzyć mi na słowo - mój mały łobuziak :)